------------------------------
Po kolacji, obie dziewczęta udały się do swojego pokoju,
gdzie zamknęły drzwi i znów pogrążyły się w plotkach.
- Nie mogę uwierzyć… - Hermiona wciąż potrząsała głową,
zatykając co rusz usta dłonią. – Jeden wieczór. To był tylko jeden wieczór!
Myślałam, że spędzimy go jak zazwyczaj. Dobre jedzenie, dowcipy, jakieś drobne
wygłupy… A zostaliśmy członkami Zakonu Feniksa. Nie wierzę…
- To uwierz, Mionka! – zawyła rudowłosa, uśmiechając się
promiennie. – Nie cieszy mnie fakt, że teraz możecie być narażeni na bezpośredni
atak… ale jednak, dali wam szansę dołączenia. Ja tego nie dostałam… - zrobiła
minę zbitego psa, potem wybuchła niepowstrzymanym śmiechem.
- Kiedyś dostaniesz, obiecuje Ci to. Musisz po prostu
przekonać mamę – zrobiła krótką przerwę i wybuchła śmiechem – lub przekroczyć
siedemnastkę!
- Mam nadzieje… - spojrzała w okno, za którym jarzył się
blask zachodzącego słońca. – Mam nadzieje…
Hermiona spoglądała na przyjaciółkę rozczulającym wzrokiem,
żałując że jej także nie dano szansy. W ciągu jednego dnia, musiała przyjąć na
siebie smutek po stracie ukochanego, a także rozczarowanie po nieudanej próbie
przyjęcia do Zakonu.
- Ginn…. – zaczęła.
- Nie, nic się nie stało – otarła samotną łzę spływającą
spod powieki. – Pakujmy się lepiej. Jutro ostatnia wizyta na Pokątnej, za dwa
dni Hogwart..
- Hogwart… - wyszeptała. – Mój ostatni rok. Ciekawe, jak
długo będę się cieszyć.
- To znaczy?
- Wojna… Jest coraz bliżej, możliwe że nie doczekamy
spokojnego zakończenia roku…
- Nie martwmy się tym, nie teraz. Cieszmy się z rzeczy,
które dzieją się TERAZ…
- Masz rację.. – starsza z nich uśmiechnęła się promiennie,
po czym razem z przyjaciółką wzięły się za pakowanie.
***
Dziewczyny położyły się dopiero koło północy, roześmiane i
rozweselone. Z racji, iż rudowłosa miała jedno łóżko, a im nie przeszkadzała
bliskość innej dziewczyny, obie położyły się i zasnęły w swych objęciach.
Jednakże… jednej z nich nie dane było spać spokojnie. Ginny
znów została wchłonięta przez ciemność, znów ogarnął ją terror umysłu….
Pojawiła się w ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie
wątłym światłem padającym z okna. Była noc. Gdzie ona była? Wyciągnęła różdżkę,
wymierzając ją przed siebie.
- Lumos – padło z
jej ust.
Chwilę potem, pomieszczenie rozjarzyło się pod wpływem
zaklęcia. Rozejrzała się. Była w lochu, obskurnym, zgniłym i śmierdzącym krwią.
Na ścianie wisiały łańcuchy, w kącie „stał” martwy człowiek. Rozszerzyła
szeroko oczy i pisnęła. To było co najmniej ohydne.
Raz jeszcze się rozejrzała. W głębi Sali dojrzała zarys
drzwi, spowitych gęstym mrokiem. Wymierzyła tam różdżkę, oświetlając teren.
Przejście. Duże, szerokie, prowadzące na schody skierowane w górę.
- Raz się żyje… - mruknęła, przełykając ślinę. Ruszyła
spokojnym krokiem ku przejściu, delikatnie je uchylając. Pożałowała tego od
razu. Zawiasy zapiszczały przeraźliwie, przez co dziewczyna podskoczyła
przerażona i strzeliła drętwotą. – Ekhem..
Szybko otworzyła drzwi na oścież i wybiegła z lochu, nie
spoglądając za siebie.
Teraz znalazła się w ogromnym holu, spowitym w całkowitym
mroku. Z tego, co udało jej się dostrzec, była w jakimś dworze, teraz dość
mocno uszkodzonym, zniszczonym.
- Cholera… Gdzie ja jestem? – warknęła, mierząc różdżką w
każdą stronę. Dopiero wtedy dostrzegła błysk spod jednych drzwi. Zielone,
mocne. – Zielone? To nie może być...
Potem nastąpił wybuch.
***
- Ginny, obudź się! – usłyszała czyjś głos przy swoim uchu.
Otworzyła gwałtownie oczy, zamachując się niczym zawodowy bokser. Płakała. –
Nie płacz…
Rozejrzała się. W pokoju siedziała Hermiona i Harry, który
spoglądał na nią w zamyśleniu.
- Kolejny koszmar? O kim?
- O nikim… - dziewczyna zarumieniła się uroczo. – Co tu
robicie?
- Nie zmieniaj tematu. Powinnaś udać się do Dumbledore’a, on
Ci na pewno pomoże – warknął brunet. – Twoja mama nas wysłała, zaraz śniadanie.
Musimy też wybrać się na Pokątną.
- Już wstaje… - mruknęła niezadowolona, ubierając kapcie i
kierując się do szafy.
***
W kuchni znajdowali się już wszyscy, prócz najmłodszej latorośli
Weasley’ów. Ginny zeszła ostatnia, ubrana w zieloną bluzkę, dżinsy i wygodne
pantofle – niezawodne do podróży po chodnikach!
- Ginny… - zaczął Harry. – Wyglądasz pięknie!
Dostał za ten komplement kuśkę od Hermiony, która zrobiła
obrażoną minę, by po chwili wybuchnąć niepowstrzymanym śmiechem.
- Dziękuje – rudowłosa ukłoniła się teatralnie, po czym
także wybuchła perlistym śmiechem.
- Dzieciaki… - teraz Molly wkroczyła na scenę. – Nie wygłupiajcie
się, tylko jedźcie. Za chwilę idziemy na zakupy.
Wszyscy zgodnie kiwnęli głową i z uśmiechami na twarzy
zaczęli posiłek.
***
Pół godziny później, Harry, Ron, Hermiona, Ginny oraz
państwo Weasley stanęli przed kominkiem.
- Pamiętajcie…
- …głośno i wyraźnie wypowiadać słowa… - dokończyli chórem
wszyscy, na co mama rudzielców uśmiechnęła się czule.
Każdy z osobna wziął proszek Fiuu, wchodząc do kominka i
teleportując się gdzieś na Pokątną.
Pojawili się w obszernym, ładnie udekorowanym pomieszczeniu.
Po lewej stronie stała czerwona kanapa, po prawej recepcja. W głębi parę
regałów z książkami.
- Ach, witam, witam! – starsza, nieco pulchna kobieta wyszła
zza rogu, uśmiechając się czule. – Witam w centrum teleportacyjnym na Pokątnej.
- Witamy! – odpowiedzieli wszyscy chórem, kierując się do
drzwi.
- Niemożliwe… - usłyszeli głos, zamierając w pół kroku. –
Toż to Harry Potter! Ty żyjesz chłopcze!
- Tak? – udał zdziwiony. – Nie wiedziałem, że zginąłem.
- Och.. – staruszka zarumieniła się delikatnie. – Dawno Cię
nie widziano, sądziliśmy że zginąłeś.
- Jak widać, nie. A teraz najmocniej przepraszam, ale muszę
zakupić parę rzeczy.
- Rozumiem – uśmiechnęła się życzliwie i odprowadziła ich
wzrokiem do drzwi. – Jednakże czuje coś, że nie zrobicie nawet najmniejszych
zakupów…
Podwinęła lewy rękaw, po czym nacisnęła palcem na znak. Dała
sygnał.
Strasznie dużo dialogów, a mało opisów! Czekam na dalszy ciąg wydarzeń:)
OdpowiedzUsuńhttp://fatum-dramione.blogspot.com/
Wiesz jak to jest. W jednym rozdziale nie znajdzie się wielu rozmów, w drugim musi być ich aż nadmiar :3
UsuńJest OK, ale jak dla mnie trochę za dużo wszystkiego. Ginny, która tak szybko pogodziła się ze stratą ukochanego? No, ale czekam, jak rozwinie się akcja.
OdpowiedzUsuńA z mojej strony: nominowałam Cię do LBA. Szczegóły na http://love-greatest-magic-dramione.blog.pl/liebster-award-2/. Nie, nie złamałam regulaminu :D
A skąd wiesz, że się pogodziła? Być może tak pisze, ale nie znaczy że tak jest... Tu się jeszcze wiele zmieni! :D I dzięki za nominację! :3
UsuńJak mozna skończyć w takim momencie, no jak?
OdpowiedzUsuńPrzykro mi :c
UsuńTekst Harry'ego mnie rozwalił ;) ,,Martwym czy nie martwym, oto jest pytanie".
OdpowiedzUsuńOstatni akapit trzyma w napięciu. Lubię takie końcówki, bo wtedy czeka się niecierpliwie na więcej i więcej :)