sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział II

Hej, hej, hej! Oddaje w wasze ręce kolejny rozdział! :D Nie jestem z niego zbytnio zadowolony, wiem także, że nie wychwyciłem wszystkich błędów. Mam jednak nadzieje, że nie przeszkodzi wam to w czytaniu! :P

------------------------------



Po kolacji, obie dziewczęta udały się do swojego pokoju, gdzie zamknęły drzwi i znów pogrążyły się w plotkach.
- Nie mogę uwierzyć… - Hermiona wciąż potrząsała głową, zatykając co rusz usta dłonią. – Jeden wieczór. To był tylko jeden wieczór! Myślałam, że spędzimy go jak zazwyczaj. Dobre jedzenie, dowcipy, jakieś drobne wygłupy… A zostaliśmy członkami Zakonu Feniksa. Nie wierzę…
- To uwierz, Mionka! – zawyła rudowłosa, uśmiechając się promiennie. – Nie cieszy mnie fakt, że teraz możecie być narażeni na bezpośredni atak… ale jednak, dali wam szansę dołączenia. Ja tego nie dostałam… - zrobiła minę zbitego psa, potem wybuchła niepowstrzymanym śmiechem.
- Kiedyś dostaniesz, obiecuje Ci to. Musisz po prostu przekonać mamę – zrobiła krótką przerwę i wybuchła śmiechem – lub przekroczyć siedemnastkę!
- Mam nadzieje… - spojrzała w okno, za którym jarzył się blask zachodzącego słońca. – Mam nadzieje…
Hermiona spoglądała na przyjaciółkę rozczulającym wzrokiem, żałując że jej także nie dano szansy. W ciągu jednego dnia, musiała przyjąć na siebie smutek po stracie ukochanego, a także rozczarowanie po nieudanej próbie przyjęcia do Zakonu.
- Ginn…. – zaczęła.
- Nie, nic się nie stało – otarła samotną łzę spływającą spod powieki. – Pakujmy się lepiej. Jutro ostatnia wizyta na Pokątnej, za dwa dni Hogwart..
- Hogwart… - wyszeptała. – Mój ostatni rok. Ciekawe, jak długo będę się cieszyć.
- To znaczy?
- Wojna… Jest coraz bliżej, możliwe że nie doczekamy spokojnego zakończenia roku…
- Nie martwmy się tym, nie teraz. Cieszmy się z rzeczy, które dzieją się TERAZ…
- Masz rację.. – starsza z nich uśmiechnęła się promiennie, po czym razem z przyjaciółką wzięły się za pakowanie.
***
Dziewczyny położyły się dopiero koło północy, roześmiane i rozweselone. Z racji, iż rudowłosa miała jedno łóżko, a im nie przeszkadzała bliskość innej dziewczyny, obie położyły się i zasnęły w swych objęciach.
Jednakże… jednej z nich nie dane było spać spokojnie. Ginny znów została wchłonięta przez ciemność, znów ogarnął ją terror umysłu….
Pojawiła się w ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie wątłym światłem padającym z okna. Była noc. Gdzie ona była? Wyciągnęła różdżkę, wymierzając ją przed siebie.
- Lumos – padło z jej ust.
Chwilę potem, pomieszczenie rozjarzyło się pod wpływem zaklęcia. Rozejrzała się. Była w lochu, obskurnym, zgniłym i śmierdzącym krwią. Na ścianie wisiały łańcuchy, w kącie „stał” martwy człowiek. Rozszerzyła szeroko oczy i pisnęła. To było co najmniej ohydne.
Raz jeszcze się rozejrzała. W głębi Sali dojrzała zarys drzwi, spowitych gęstym mrokiem. Wymierzyła tam różdżkę, oświetlając teren. Przejście. Duże, szerokie, prowadzące na schody skierowane w górę.
- Raz się żyje… - mruknęła, przełykając ślinę. Ruszyła spokojnym krokiem ku przejściu, delikatnie je uchylając. Pożałowała tego od razu. Zawiasy zapiszczały przeraźliwie, przez co dziewczyna podskoczyła przerażona i strzeliła drętwotą. – Ekhem..
Szybko otworzyła drzwi na oścież i wybiegła z lochu, nie spoglądając za siebie.
Teraz znalazła się w ogromnym holu, spowitym w całkowitym mroku. Z tego, co udało jej się dostrzec, była w jakimś dworze, teraz dość mocno uszkodzonym, zniszczonym.
- Cholera… Gdzie ja jestem? – warknęła, mierząc różdżką w każdą stronę. Dopiero wtedy dostrzegła błysk spod jednych drzwi. Zielone, mocne. – Zielone? To nie może być...
Potem nastąpił wybuch.
***
- Ginny, obudź się! – usłyszała czyjś głos przy swoim uchu. Otworzyła gwałtownie oczy, zamachując się niczym zawodowy bokser. Płakała. – Nie płacz…
Rozejrzała się. W pokoju siedziała Hermiona i Harry, który spoglądał na nią w zamyśleniu.
- Kolejny koszmar? O kim?
- O nikim… - dziewczyna zarumieniła się uroczo. – Co tu robicie?
- Nie zmieniaj tematu. Powinnaś udać się do Dumbledore’a, on Ci na pewno pomoże – warknął brunet. – Twoja mama nas wysłała, zaraz śniadanie. Musimy też wybrać się na Pokątną.
- Już wstaje… - mruknęła niezadowolona, ubierając kapcie i kierując się do szafy.
***
W kuchni znajdowali się już wszyscy, prócz najmłodszej latorośli Weasley’ów. Ginny zeszła ostatnia, ubrana w zieloną bluzkę, dżinsy i wygodne pantofle – niezawodne do podróży po chodnikach!
- Ginny… - zaczął Harry. – Wyglądasz pięknie!
Dostał za ten komplement kuśkę od Hermiony, która zrobiła obrażoną minę, by po chwili wybuchnąć niepowstrzymanym śmiechem.
- Dziękuje – rudowłosa ukłoniła się teatralnie, po czym także wybuchła perlistym śmiechem.
- Dzieciaki… - teraz Molly wkroczyła na scenę. – Nie wygłupiajcie się, tylko jedźcie. Za chwilę idziemy na zakupy.
Wszyscy zgodnie kiwnęli głową i z uśmiechami na twarzy zaczęli posiłek.
***
Pół godziny później, Harry, Ron, Hermiona, Ginny oraz państwo Weasley stanęli przed kominkiem.
- Pamiętajcie…
- …głośno i wyraźnie wypowiadać słowa… - dokończyli chórem wszyscy, na co mama rudzielców uśmiechnęła się czule.
Każdy z osobna wziął proszek Fiuu, wchodząc do kominka i teleportując się gdzieś na Pokątną.

Pojawili się w obszernym, ładnie udekorowanym pomieszczeniu. Po lewej stronie stała czerwona kanapa, po prawej recepcja. W głębi parę regałów z książkami.
- Ach, witam, witam! – starsza, nieco pulchna kobieta wyszła zza rogu, uśmiechając się czule. – Witam w centrum teleportacyjnym na Pokątnej.
- Witamy! – odpowiedzieli wszyscy chórem, kierując się do drzwi.
- Niemożliwe… - usłyszeli głos, zamierając w pół kroku. – Toż to Harry Potter! Ty żyjesz chłopcze!
- Tak? – udał zdziwiony. – Nie wiedziałem, że zginąłem.
- Och.. – staruszka zarumieniła się delikatnie. – Dawno Cię nie widziano, sądziliśmy że zginąłeś.
- Jak widać, nie. A teraz najmocniej przepraszam, ale muszę zakupić parę rzeczy.
- Rozumiem – uśmiechnęła się życzliwie i odprowadziła ich wzrokiem do drzwi. – Jednakże czuje coś, że nie zrobicie nawet najmniejszych zakupów…
Podwinęła lewy rękaw, po czym nacisnęła palcem na znak. Dała sygnał.

7 komentarzy:

  1. Strasznie dużo dialogów, a mało opisów! Czekam na dalszy ciąg wydarzeń:)
    http://fatum-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest. W jednym rozdziale nie znajdzie się wielu rozmów, w drugim musi być ich aż nadmiar :3

      Usuń
  2. Jest OK, ale jak dla mnie trochę za dużo wszystkiego. Ginny, która tak szybko pogodziła się ze stratą ukochanego? No, ale czekam, jak rozwinie się akcja.

    A z mojej strony: nominowałam Cię do LBA. Szczegóły na http://love-greatest-magic-dramione.blog.pl/liebster-award-2/. Nie, nie złamałam regulaminu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd wiesz, że się pogodziła? Być może tak pisze, ale nie znaczy że tak jest... Tu się jeszcze wiele zmieni! :D I dzięki za nominację! :3

      Usuń
  3. Jak mozna skończyć w takim momencie, no jak?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tekst Harry'ego mnie rozwalił ;) ,,Martwym czy nie martwym, oto jest pytanie".
    Ostatni akapit trzyma w napięciu. Lubię takie końcówki, bo wtedy czeka się niecierpliwie na więcej i więcej :)

    OdpowiedzUsuń